Nie leżała nam ta
zabawka od samego początku, dlatego pozbywamy się jej bez skrupułów :).
Te plastikowe koraliki
znanej szwedzkiej firmy,
z których na szablonie trzeba ułożyć obrazek, a następnie
przeprasować, żeby się ze sobą stopiły, to nasza zmora. No niby fajne, ćwiczy
małą motorykę, i koncentrację, i co tam jeszcze. Ale przecież to będzie leżało
na naszej planecie kilkaset lat! Ciarki nas przechodzą, gdy czytamy opis
produktu na stronie producenta (a dokładniej: skład). Nie wspominając już o
kształceniu estetycznej wrażliwości u dziecka... I o tych śmierdzących oparach,
powstających w trakcie prasowania (czyli rozgrzewania) plastiku... Jesteśmy posiadaczami (i cała
rodzina, i sąsiedzi, i przyjaciele, i przyjaciele sąsiadów, i ...) wielu takich
obrazków, które B. namiętnie tworzyła w przedszkolu. Dziś mówimy obrazkom i koralikom, i całym tym zestawom stanowczo NIE! A koncentrację i motorykę poćwiczymy sobie inaczej :). Mamy podobną zabawkę, z drewna. Podobna w tym sensie, że również trzeba nakładać koraliki na bolce, czyli dziecko stosuje ten sam chwyt dłonią (a chwytu tego używa się także przy przekładaniu czy sortowaniu zwłaszcza drobnych elementów, ale o tym obszerniej będzie niebawem :)).
W tej grze chodzi co prawda o coś zupełnie innego, ale póki co bawimy się nią właśnie tak, jak tymi plastikowymi koralikami, których się pozbyliśmy :). A po zabawie odstawiamy koraliki na półkę. I nie tworzymy obrazków, których i tak nie ma gdzie wieszać. I nie napędzamy produkcji kolejnych pojemniczków z kolejnymi koralikami, bo akurat skończył nam się różowy kolor ;).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz